sobota, 2 marca 2013

Mały kryzys...

Dzisiaj nie mogłam patrzeć się na jedzenie.
Na śniadanie zjadłam obustronnie smażone jajka sadzone z kiełbasą (nie wyglądało to apetycznie, więc zdjęć nie zrobiłam), na obiad było to samo co wczoraj, a kolacja była taka (PYCHA):


Sałatka: 6,70g W

roszponka (30g)
ogórek zielony ze skórą (55g)
pomidor (55g)
mozzarella mini (3 kulki - 25g)
tuńczyk w oleju  (70g)
ser lazur niebieski (40g)
2 łyżki kremowego dressingu włoskiego (z wczoraj)

Moja dzisiejsza wyprawa do IKEA zakończyła się zakupem żółtej pościeli, nastawki na garnek do gotowania na parze oraz wielką ochotą na ożywienie swojego beżowego wnętrza żółtymi akcentami.
Muszę więc znowu wyprawić się do tego sklepu kuszącego mnie sklepikiem ze smakołykami, hot-dogami i przysmakami z restauracji... Ale cóż? Chyba się poświęcę?

A WY jakie macie sposoby na przywołanie wiosny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz